Witaminki, witaminki, dla chłopczyka i dziewczynki…
Mając w domu małego chorowitka trzeba było prędzej czy później obejrzeć się za witaminkami.
A, że raczej jestem ignorantką w temacie sprawdzania składów, to właściwie zbyt dużego reaserchu nie robiłam i nie nauczona doświadczeniem, bo niby skąd miałam to wynieść, z domu? Kupiłam zwykłe witaminki w aptece. Nawet nie pamiętam już ich nazwy. Całe szczęście, że mam nadgorliwą przyjaciółkę, która na punkcie zdrowego żywienia jest wyczulona i całe szczęście, że akurat mnie odwiedziła. Żebyście widzieli jej minę jak zobaczyła co chcę podać mojemu Tymkowi.
No i zaczęło się. Dostałam cały wykład na temat składu, witamin, tego jak ważne jest zdrowie – co wydawało by się, że wie każda z nas, bo przecież chcemy dla swoich dzieci wszystkiego co najlepsze, to powiem Wam, że moje zdziwienie było ogromne. Jak z niewiedzy chciałam dla dziecka dobrze, a mogłam go dalej szprycować „witaminami – chemiami”. Makabra. Jednak, żeby nie było, że ja w tym temacie zrobiłam się jakimś znawcą – o nie, to najlepiej będzie jak oddam „głos” mojej przyjaciółce. Alicja Wam teraz powie dlaczego nasz 🙂 wybór witaminkowy dla dzieci jest taki dobry.
Ruda
Ojtam ojtam, zaraz nadgorliwa 😛 😉 Faktem jest, że jak się w coś wkręcę i przejmę się czymś, to mam ogromną potrzebę dzielenia się zdobytą wiedzą. I niestety nie ma na mnie pilota, który wyłączałby chociaż dźwięk 😉 Ale dziś nie o mnie 🙂 Jeśli chodzi o suplementację, długo zastanawiałam się, czy jest w ogóle potrzebna. Staram się przynajmniej 1-2 razy w tygodniu robić w wyciskarce wolnoobrotowej soki, najczęściej z jarmużu, pietruszki i przeróżnych owoców (żeby młody człowiek wypił z przyjemnością taki a’la Shrekowy sok). Wierzę, że to najlepsza bomba witaminowa dla nas wszystkich. W przypadku przeziębień, też bazuję na tym co daje nam natura oraz na domowych, babcinych i koleżeńskich recepturach, o których z chęcią Wam napiszę innym razem, bo sporo tego 🙂 Ale dziś o suplementacji.
Rok temu doszłam do wniosku, że w okresie jesienno-zimowym, będziemy się wspierać suplementami: witaminą C, a konkretnie Ibuvitem, który zawiera jedynie kwas askorbowy, glicerol i wodę oczyszczoną oraz kapsułką Eye Q – bogatą w EPA olej z ryb morskich i olej wieziołka, czyli kwasy Omega 3 i 6, DHA. To coś fajniejszego niż tran, bo choć nie ma witamin, nie obciąża też organizmu cholesterolem. Poczytajcie sobie na stronie producenta. Gdy słońca brak, sięgamy też po Witaminę D.
Jeśli chodzi o witaminy i minerały, to wybrałam Kanguwity firmy Solgar. Za 60 pastylek do ssania płacimy minimum 52zł. W mało której aptece je znajdziemy, ale można je zamówić online od wiarygodnych dystrybutorów. Pediatra mojego synka wręcz zrobił zdjęcie tego preparatu (gdy pokazałam mu go podczas bilansu dwulatka, chcąc zapytać, czy mogę go podawać Tymkowi), aby kupić go swoim dzieciom. Tak mu się spodobał skład oraz proporcje składników 🙂 Dodatkowym plusem jest dla mnie brak glutenu i produktów pochodzenia mlecznego. Ale minusy niestety też posiada. Nie podoba mi się zawarty w nim kwas cytrynowy, guma ksantanowa czy dwutlenek krzemu. Biorę więc pod lupę dwa kolejne super suplementy, polecane mi przez znajome mamy.
Pierwszy z nich to Multi Star, który na dzień dobry zabija ceną. Za butelkę tego kompleksowego zestawu mikroelementów, wzmocnionego enzymami i aminokwasami musimy zapłacić min. 197zł. Skład ma bardzo długi i naprawdę bardzo bogaty. Jestem w szoku! Ale szybko znajduję w sieci głosy, czy aż tyle witamin zdrowe dziecko potrzebuje? Czy to nie przesada podawać zdrowym dzieciom tak silnie skoncentrowany preparat jak Multi Star? Nadmiar witamin to też niebezpieczna sprawa. No i tu znów znajduję konserwanty – benzotan potasu, chlorek potasu, kwas cytrynowy.
Znajome polecają też Flavon Kids. Szukam więc informacji na jego temat i natychmiast widzę żywą dyskusję na temat bioflawanoidów. Dla jednych to drogi dżem, dla innych znakomity koncentrat pestek i skórek, w dobrych proporcjach. To w zasadzie surowe warzywa i owoce nie poddane obróbce termicznej, mechanicznej ani chemicznej, dzięki czemu enzymy, aminokwasy i witaminy pozostają w niezmienionej formie, nie tracąc swoich cennych wartości. Na mój zdrowy rozsądek taki koncentrat z ekologicznych roślin wzbogacony o kwas foliowy, to fajna rzecz. Niestety nie tania, bo opakowanie kosztuje około 154zł.
Jeśli znacie jakieś super suplementy o których chcecie nam napisać lub cenne informacje na temat suplementacji – z chęcią przeczytamy! Piszcie proszę pod postem lub na naszym FB 🙂
Alicja
Ps. Tekst nie jest sponsorowany i nie jest tekstem naukowym, a informacje w nim zawarte są subiektywne.