Warning: Cannot modify header information - headers already sent by (output started at /home/klient.dhosting.pl/ajanosz/alicjajanoszdzieciom.pl/public_html/wp-config.php:1) in /home/klient.dhosting.pl/ajanosz/alicjajanoszdzieciom.pl/public_html/wp-includes/feed-rss2.php on line 8
Recenzje - Alicja Janosz Dzieciom https://alicjajanoszdzieciom.pl/tematy/recenzje/ muzyka dla dzieci / parenting Mon, 30 Mar 2020 19:14:39 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=6.0.8 https://alicjajanoszdzieciom.pl/wp-content/uploads/2020/01/cropped-IMG_8076ok-e1577989433762-32x32.jpg Recenzje - Alicja Janosz Dzieciom https://alicjajanoszdzieciom.pl/tematy/recenzje/ 32 32 174918879 Czy dzieci w restauracjach zawsze muszą jeść frytki z kurczakiem? https://alicjajanoszdzieciom.pl/2019/04/19/czy-dzieci-w-restauracjach-zawsze-musza-jesc-frytki-z-kurczakiem/ Fri, 19 Apr 2019 13:53:47 +0000 http://alicjajanoszdzieciom.pl/?p=1257 To chyba standard, że dzieci w polskich restauracjach najczęściej jedzą frytki z ketchupem i drobiowe nugetsy lub pizzę. Nuda i monotonia, a wartości odżywcze marne. Na szczęście, idzie nowe! I choć mówi się, że jedna jaskółka wiosny nie wróży, w tej kwestii żywię wielkie nadzieje, że Art Hotel we Wrocławiu, wyznaczy nowe trendy dziecięcego menu w...

Artykuł Czy dzieci w restauracjach zawsze muszą jeść frytki z kurczakiem? pochodzi z serwisu Alicja Janosz Dzieciom.

]]>
To chyba standard, że dzieci w polskich restauracjach najczęściej jedzą frytki z ketchupem i drobiowe nugetsy lub pizzę. Nuda i monotonia, a wartości odżywcze marne. Na szczęście, idzie nowe! I choć mówi się, że jedna jaskółka wiosny nie wróży, w tej kwestii żywię wielkie nadzieje, że Art Hotel we Wrocławiu, wyznaczy nowe trendy dziecięcego menu w restauracjach w całym kraju! 🙂

Moje serdeczne koleżanki, Anna Wałęsa z Art Hotelu Wrocław i Veglab Katarzyna Gubała https://www.katarzynagubala.pl postanowiły zbadać dziecięce gusta i stworzyć menu idealne! A ja i Tymek, znaleźliśmy się w gronie, z którym postanowiły podzielić się smakowitymi wynikami i zdobytą wiedzą 🙂

Ich projekt trwał przez ponad rok. Wzięło w nim udział ponad 200 dzieci z różnych środowisk. Były wśród nich dzieci okolicznych szkół, blogerów, dziennikarzy, klientów restauracji. Dzieci były w wieku od 4 do 16 lat. Najmłodszym pytania z kwestionariusza czytali i pomagali zrozumieć pracownicy Art Hotelu. Najlepsze dania wybrane przez dzieci weszły do menu dziecięcej karty Art Restauracji. Nim to jednak nastąpiło poprzedziły je 2 wielkie warsztaty kulinarne, podczas których 50 dzieci, pod okiem szefa kuchni Grzegorza Pomietło, przygotowało ulubione dania.

Wg mnie najważniejsze wnioski to te:

  • Owoce to zdaniem dzieci zdrowe słodycze.
  • Dzieci są otwarte na warzywne (a nie tylko mięsne) burgery.
  • Dzieci chcą wpływać na to, co jedzą i chętnie same przygotowują kanapki.
  • 78% dzieci uwielbia gotować z rodzicami. Niestety niewielu rodziców podejmuje takie działanie.
  • To rodzice proponują dzieciom między posiłkami niezdrowe słodycze.
  • Z lodów dzieci chętnie wybierają sorbety, a z ciast szarlotkę! J
  • Ulubionym daniem wielu dzieci są naleśniki i pierogi (niezależnie od rodzaju farszu).

Jedna informacja wręcz krzyczy przez te wyniki badań. To my – rodzice – odpowiadamy za nawyki żywieniowe u naszych dzieci!

I nie należy tego robić poprzez zmuszanie dzieci do jedzenia, ale poprzez dawanie im przykładu, traktując zdrowe wybory jako standard dla wszystkich domowników. Jeśli sami jemy zdrowo i naszym dzieciom również proponujeme takie jedzenie, to z czasem, właśnie takie produkty będą wybierać. Bo lubimy to, co znamy. A ponieważ dzieci nas naśladują i uczą się poprzez obserwowanie naszych wyborów, reakcji i zachowań, to również w kwestii diety będą powielać nasze standardy.

Gdy więc sami jemy owoce i warzywa i proponujeme je podczas wspólnych posiłków, dzieci nauczą się po nie sięgać. Jeżeli zamiast gotowych frytek na głębokim oleju, normą będą w naszych domach frytki z ziemniaków, marchewki, pietruszki czy buraka, pieczone w piekarniku, np. z dodatkiem sezamu – takie będą jadły nasze dzieci. Jeśli jako lody – podamy sorbet owocowy (u nas banan lub awokado nadaje kremowej konsystencji), to takie lody będą uwielbiać. Jeśli poznają smak kotletów mielonych z jaglanki czy soczewicy z dodatkiem przeróżnych warzyw, to takie kotlety będą wcinać.

Dlatego tak ważne jest, aby od początku rozszerzania diety malucha (BLW), cała rodzina zdrowo się odżywiała. A sama wiem, że zdrowo również może znaczyć SMACZNIE! 🙂

Mocno trzymam kciuki za każdą, najmniejszą zmianę na zdrowy, świadomy wybór w Waszych kuchniach i w swojej również! 🙂 Bo zdrowe jedzenie, to świetna profilaktyka i najlepsza inwestycja w zdrowie nasze i naszych bliskich! 🙂

Fot.  Dunvael Photography 

Artykuł Czy dzieci w restauracjach zawsze muszą jeść frytki z kurczakiem? pochodzi z serwisu Alicja Janosz Dzieciom.

]]>
1257
Wybieram miłość – a Ty? https://alicjajanoszdzieciom.pl/2019/02/27/wybieram-milosc/ Wed, 27 Feb 2019 12:12:50 +0000 http://alicjajanoszdzieciom.pl/?p=1234 Gdy coś mnie fascynuje i znaczy dla mnie wiele, czuję wielką potrzebę dzielenia się tym z innymi. A ponieważ od kilku tygodni medytuję i staram się wcielać w życie coś, co specjaliści nazywają Mindfulness, to chcę się z Wami podzielić krótką refleksją na temat wpływu naszych myśli i energii jaką się karmimy, na nasze życie, które...

Artykuł Wybieram miłość – a Ty? <3 pochodzi z serwisu Alicja Janosz Dzieciom.

]]>
Gdy coś mnie fascynuje i znaczy dla mnie wiele, czuję wielką potrzebę dzielenia się tym z innymi. A ponieważ od kilku tygodni medytuję i staram się wcielać w życie coś, co specjaliści nazywają Mindfulness, to chcę się z Wami podzielić krótką refleksją na temat wpływu naszych myśli i energii jaką się karmimy, na nasze życie, które odkryłam dzięki niesamowitej książce…

Wszystko zaczęło się kilka tygodni temu, gdy pomyślałam, jak mój zmęczony po pracy szwagier, swego czasu pomylił gaz z hamulcem i wjechał w czyjś płot. Dwa dni później, parkując przed przedszkolem Tymka, wykonałam ten sam numer i swoim czterokołowym taranem, zmiażdżyłam „buźkę” Peugeota kolegi. Pierwsza myśl? Sama sprowokowałam to zdarzenie… Takich sytuacji, zarówno negatywnych jak i pozytywnych, miałam w życiu od groma! W ostatnich miesiącach, świadomość tych emocji i zdarzeń, które za nimi szły, była naprawdę spora. Wielokrotnie też czułam, że swoimi emocjami wpływałam na emocje i zachowania Tymka i innych ludzi. To nic nadzwyczajnego i jest to logiczne i racjonalne. Myślę, że na poziomie emocji wiele osób to czuje i nie trzeba do tego nikogo przekonywać. Przypuszczam, że doświadczyłyście też, jak prorocza gadanina może wywoływać skutki w rzeczywistości. A jeśli to wszystko tak wygląda, to dlaczego nie zacząć koncentrować się na tych myślach i emocjach, które są dobre? Po co chłonąć lęk, strach i przemoc, którymi karmią nas wiadomości i filmy? Po co podsycać gniew, żal cy frustrację, gdy tyle samo energii możemy przeznaczyć na radość, miłość, szczęście czy wdzięczność, pozwalając, by to one gościły w naszej codzienności? 🙂

Właśnie czytam wspaniałą książkę Davida R. Hawkinsa „Technika Uwalniania” dzięki której, przestałam wątpić w moc swoich myśli i energii, jaką generują. Biorę całkowitą odpowiedzialność za swoje życie i za to, jakim emocjom pozwalam w sobie żyć i jakie myśli ucinam, a którym pozwalam budować swoje tu i teraz. Bo myśli produkują kolejne myśli… I tak bez końca. A pod nimi zawsze kryją się emocje, czyli energia, która oddziałuje na nas i na wszystko co nas otacza. Energia przyciągająca i odpychająca różne zdarzenia i energia, którą możemy świadomie kierować, wprowadzając w swoje życie więcej miłości i mądrości, którą ona zawsze niesie. Wiem, że to nie proste, ale poranna medytacja i świadomość własnej siły i sprawczości, naprawdę potrafi dużo zdziałać 🙂

 

 

W filmie „Światło Między Oceanami” M. L. Stedman, pada wspaniały cytat, który mocno mnie poruszył…

Mogę zgnić, rozpamiętując przeszłość, do końca życia nienawidzić ludzi za to, co się stało, albo wybaczyć i zapomnieć. To nie takie proste, ale dużo mniej męczące. Wybaczasz tylko raz, a urazę żywisz każdego dnia…

Bo gdy wybaczamy innym – wybaczamy sobie. To uwalnia i pozwala oddychać głębiej. I choć nie mamy wpływu na wszystko, co dzieje się w naszym życiu, to my i tylko my decydujemy, jak na to odpowiemy. Chciałabym Was zachęcić, żebyście razem ze mną spróbowały łapać się na tym o czym w danej chwili myślicie, a wtedy odsunąć te myśli na bok i zobaczyć emocje, jakie w sobie kryją. Tym emocjom pozwolić zaistnieć. Nie oceniać ich, nie tłumaczyć, nie krytykować ani nie wypierać. Bo emocje to energia, która się wyczerpie, jeśli tylko jej na to pozwolimy, jak mnie przekonał Hawkins.

To odkrycie jest dla mnie niczym ruszenie z miejsca po latach nieruchomego stania w jednej pozycji. Niewygodnej i niekomfortowej, ale znanej mi i w miarę bezpiecznej. Wiecie pewnie, że powielamy jakieś modele zachowań i schematy myślowe, bez refleksji nad nimi. Fajnie móc się im zacząć przyglądać i w każdej chwili każdego dnia świadomie decydować o swoich reakcjach i działaniach, zamiast odtwarzać wyuczone schematy i wciąż cierpieć z tych samych powodów.

I choć mówi się, że jesteśmy tym co jemy, to myślę, że równie dobrze można by powiedzieć, że jesteśmy także tym, co czujemy i myślimy. Bo o tym wszystkim decydujemy sami. I to jest najlepsza wiadomość… 🙂 Odkrycie, które staram się wprowadzać w swoje życie i którym z wielką radością dzielę się z Wami, moje drogie. Mając nadzieję, że dostrzeżecie w tej logice mądrość, a w serduchach moc. Bardzo Wam polecam „Technikę Uwalniania” oraz film na Netflix’ie „Samolecznie”, który również dotyka kwestii energii i siły naszych myśli, w kontekście zdrowia.

Pięknego dnia i mocy prosto z serducha, która da prawdziwe szczęście Wam i Waszym bliskim, moje Mamunie! 🙂

 

Alicja

Artykuł Wybieram miłość – a Ty? <3 pochodzi z serwisu Alicja Janosz Dzieciom.

]]>
1234
ParkHotel Łysoń i Inwałd Park – idealny wypad rodzinny! https://alicjajanoszdzieciom.pl/2018/08/16/park-hotel-lyson-inwald-park-idealny-wypad-rodzinny/ Thu, 16 Aug 2018 12:28:30 +0000 http://alicjajanoszdzieciom.pl/?p=1047 W tym roku czas wakacji dla nas jest wyjątkowo pracowity. Ale pomiędzy koncertami, nagraniami, przygotowywaniem trasy koncertowej naszego przyjaciela z Chicago – Carlosa Johnsona oraz festiwalem Gastro Miasto, którego jestem ambasadorską i wszystkimi tymi codziennymi sprawami, postanowiliśmy spędzić choć kilka dni we trójkę, poza domem. Wybraliśmy ParkHotel Łysoń, położony na trasie Kraków – Wadowice – Bielsko...

Artykuł ParkHotel Łysoń i Inwałd Park – idealny wypad rodzinny! pochodzi z serwisu Alicja Janosz Dzieciom.

]]>
W tym roku czas wakacji dla nas jest wyjątkowo pracowity. Ale pomiędzy koncertami, nagraniami, przygotowywaniem trasy koncertowej naszego przyjaciela z Chicago – Carlosa Johnsona oraz festiwalem Gastro Miasto, którego jestem ambasadorską i wszystkimi tymi codziennymi sprawami, postanowiliśmy spędzić choć kilka dni we trójkę, poza domem. Wybraliśmy ParkHotel Łysoń, położony na trasie Kraków – Wadowice – Bielsko Biała. I muszę Wam powiedzieć, że przyjazd tutaj był rewelacyjnym pomysłem. Dlaczego? Spieszę z odpowiedzią! 🙂

 

 

Czterogwiazdkowych hoteli, dobrych tak jak ten, może i jest sporo w naszym kraju. Park Hotel Łysoń ma jednak kilka atutów, którymi pozostałe nie dysponują, a jeżdżąc sporo po Polsce od lat, z racji grania koncertów w przeróżnych miastach, miałam okazję odwiedzić ich całkiem sporo. Po pierwsze i najważniejsze – jest idealnym miejscem na pobyt z dziećmi. A otwartość na małych gości widać już w recepcji, w której czekają wyjątkowe przytulanki (Tymek nie rozstaje się z sową – Panem HuHu :)) od joannałysoń design. Co dalej? Ma rewelacyjną restaurację!

 

 

Champs to restauracja w stylu amerykańskim. Raj dla mięsożerców, bo w karcie dań znajdują się rozmaite burgery w wersji XXL, najdłuższe i najlepsze ponoć w Polsce żeberka oraz Chili con carne (zachwyciły Bartka), ale też dla wegan i wegetarian. Sama miałam okazję zjeść pyszny krem z białych warzyw czy paprykę faszerowaną pieczarkami i cukinią, na znakomicie przyprawionym sosie pomidorowym. Tradycyjnie, w podróż wybraliśmy się z własnym pieczywem, ale na śniadaniu spokojnie mogliśmy skomponować dla każdego z nas coś dobrego. A zrobienie dla Tymka jajecznicy z samych żółtek nie było najmniejszym problemem dla naprawdę miłych i pomocnych pracowników hotelu. Dla mnie i moich chłopaków jedzenie jest ważną kwestią, więc to dla nas bardzo duży atut tego naprawdę przyjemnego miejsca, do którego z chęcią kiedyś wrócimy 🙂

Ale nie dla samego jedzenia i dla siedzenia w pokoju tam przecież pojechaliśmy 🙂 Park Hotel Łysoń jest otoczony przez Inwałd Park! Cztery tematyczne parki, na których zwiedzanie najlepiej przeznaczyć dwa dni (jeden też jest realny, ale dwa są idealne :)).

Najważniejszym celem naszej podróży dla Tymka było odiwedzenie Dinolandii. Miejsce, które każdy fan dinozaurów powinien zobaczyć! Podróż w przeszłość naszej planety i wspaniała okazja nie tylko do zabawy, ale i do nauki poprzez tę zabawę, bo przy każdym dinozaurze prawdziwych rozmiarów, jest jego opis. Zobaczycie sami dosłownie skrawek bogactwa, jakie kryje w sobie ten niesamowity park z dinozaurami, parkiem linowym, jaskiniami i przeróżnymi atrakcjami dla młodszych i starszych.

 

 

Kolejny z parków Inwał Parku to Park Miniatur – miejsce idealne, aby poznać najbardziej charakterystyczne budynki na świecie. Zobaczenie w skali 1:15 lub 1:10 Wieży Eiffla, Miri Chińskiego, Placu Św. Marka czy mojego wymarzonego kierunku podróży – Taj Mahal, naprawdę robi wrażenie! Taka podróż przez świat w kilka godzin, a na koniec kino 5D, wyścigi (a raczej ucieczka przed uderzeniami ;)) aut i diabelski młyn, na który wsiadłam przy jakiejś chwilowej niepoczytalności 😉

 

 

Następny park to podróż w czasie do Warowni Inwałd, a tam możliwość wzięcia udziału w króciutkich warsztatach lepienia z gliny czy tkania na krośnie. Na Tymku spore wrażenie zrobił teatr świateł z opowieścią o próbie zdobycia Warowni przez podstępnego rycerza, ale kropką nad i było spotkanie ze śpiewającym i zionącym ogniem smokiem!

 

 

Nie dotarliśmy do Ogrodu Jana Pawła II, bo ponad trzydziestostopniowy upał dawał się we znaki, drugiego dnia zawaby. Reasumując, jeśli chcecie odkrywać Polskę i szukacie miejsc, których odkrywanie będzie ciekawe i ekscytujące dla całej rodziny, to bardzo Wam polecam taką podróż, jaką my właśnie odbyliśmy 🙂 Bo mamy mnóstwo wspaniałych wspomnień z tego krótkiego, ale owocnego pobytu w miejscowości Inwałd.

 

Artykuł ParkHotel Łysoń i Inwałd Park – idealny wypad rodzinny! pochodzi z serwisu Alicja Janosz Dzieciom.

]]>
1047
Dlaczego warto nosić dzieci? I jak je tego oduczyć, gdy jest nam już ciężko? https://alicjajanoszdzieciom.pl/2018/06/20/dlaczego-warto-nosic-dzieci-je-tego-oduczyc-nam-juz-ciezko/ Wed, 20 Jun 2018 15:12:06 +0000 http://alicjajanoszdzieciom.pl/?p=1023 „Nie noś bo przyzwyczaisz” – która z nas nie usłyszała tego chociaż raz w życiu? Tymczasem noszenie dzieci to naturalne element opieki nad nimi, niezbędny ku temu, by mogły się prawidłowo rozwijać. Bo gdy maleństwa czują ciepło i zapach rodziców, czują się bezpieczne.  Doskonale wiedzą o tym ludy, zamieszkujące mniej cywilizowane zakątki Ziemi. W Afryce czy...

Artykuł Dlaczego warto nosić dzieci? I jak je tego oduczyć, gdy jest nam już ciężko? pochodzi z serwisu Alicja Janosz Dzieciom.

]]>
„Nie noś bo przyzwyczaisz” – która z nas nie usłyszała tego chociaż raz w życiu? Tymczasem noszenie dzieci to naturalne element opieki nad nimi, niezbędny ku temu, by mogły się prawidłowo rozwijać. Bo gdy maleństwa czują ciepło i zapach rodziców, czują się bezpieczne. 

Doskonale wiedzą o tym ludy, zamieszkujące mniej cywilizowane zakątki Ziemi. W Afryce czy Azji, dzieci są noszone tak długo, jak tego potrzebują, czyli aż same nauczą się chodzić. Wiedząc, że pierwsze trzy miesiące życia dziecka, są czwartym trymestrem ciąży, łatwo sobie uświadomić, że noworodek wciąż potrzebuje czuć mamę… Gdy jest przez nią noszone, to zupełnie jak w brzuchu, kołysze się wraz z nią, gdy Ona chodzi. Wyraźnie słyszy jej głos, czuje wibrację klatki piersiowej i bicie jej serca. To idealne warunki do tego, bo pięknie się rozwijać i rosnąć… Nie znaczy to oczywiście, że mamy być sklejone z naszymi dziećmi 24h na dobę! No way! Chyba każda z nas by zwariowała 😉 Ale musimy wiedzieć, że to, co przez lata wypracowała nasza cywilizacja (czyt. łóżeczko w osobnym pokoju i brak noszenia dziecka) zdecydowanie nie służy małemu człowiekowi. Jak to się dzieje, że jako ludzkość krok za krokiem strzelamy sobie w kolano? Dzieci potrzebują mleka mamy – dajemy im modyfikowane. Potrzebują być noszone – kładziemy je do wózków, leżaczków bujaczków (uwaga na napięcie mięśni – nie za długo! ;)), chcą podczas snu czuć nasze ciepło – kładziemy je do łóżeczka, do innego pokoju. Oczywiście, to zawsze kwestia indywidualnego wyboru i decyzje o sposobie wychowywania i opieki nad dziećmi zawsze należą do rodziców. Ale jako empatyczny człowiek i matka z powołania, mam nadzieję, że rozpowszechnianie wiedzy na temat rodzicielstwa bliskości i tego, co stanowi jego podwaliny, sprawimy, że kolejne maluszki będą wzrastać w warunkach, na jakie każde dziecko zasługuje 🙂

Niewiarygodne jest to, że wg obserwacji Afrykańskich matek i ich maluszków nie zauważono złego samopoczucia czy kolki, co przypisuje się właśnie bliskości, jaką tamtejsze niemowlęta otrzymują. 

 

 

 

A co jeśli dziecko wciąż chce być na rękach, gdy jest już starsze?

Nie zawsze efekty widzimy od razu, ale jak zwykle, tak i w tym przypadku, warto cierpliwie wszystko tłumaczyć naszym dzieciom. Jak każdy człowiek, maluszki łatwo przyzwyczajają się do tego co przyjemne i niechętnie z tego rezygnują. Z moich obserwacji i z własnego doświadczenia wynika, że dziecko, które ma tyle czułości i uważności ile potrzebuje i nie musi o nią walczyć, samo chętnie odkrywa w świat, a o noszenie upomina się jedynie w wyjątkowych sytuacjach, czyli wtedy, kiedy naprawdę potrzebuje naszego wsparcia. Tymek, choć za 3 miesiące skończy 4 latka, wciąż chce być na rękach, gdy trudno jest mu się ze mną rozstać, gdy boi się czegoś, kiedy jest głodny lub zmęczony. W trakcie choroby, zawsze wiem natychmiast, gdy rośnie mu temperatura, bo właśnie wtedy przytula się i wspina się na mnie. Ale poza tymi chwilami niepokoju czy słabości, jest super odważnym chłopcem, który bez problemu nawiązuje kontakt z osobami, których wcześniej nie znał. Więc to nie prawda, że dziecko, które jest noszone i długo karmione piersią, będzie się kurczowo trzymało spódnicy mamy. Wręcz przeciwnie. Jestem pewna, że dziecko, którego potrzeba bliskości i bezpieczeństwa jest zaspokojona, dostaje w pakiecie z czułością sporą dawkę poczucia własnej wartości. Choć oczywiście, dzieci różnią się pod względem charakterów i temperamentów i zawsze do pewnego stopnia pozostanie to kwestią indywidualną.

 

Jak nosić dzieci?

Niedawno moja znajoma dała mi dwie, wspaniale wydane książki, które tak naprawdę stanowiły pretekst do powstania tego tekstu. Pierwsza z nich to „Noszę” Magdaleny Cichońskiej i Aleksandry Kramkowskiej, a druga „Tulaj mnie” Magdaleny Cichońskiej (również) oraz Joanny Izydor.

 

 

 

Pierwsza z nich jest dla rodziców i najlepiej ją przeczytać jeszcze w trakcie ciąży, bo zawiera sporo cennych wiadomości o budowaniu więzi jeszcze w łonie mamy, wyjaśnia znaczenie porodu, połógu i noszenia. Jest kompendium wiedzy na temat chustonoszenia, a także praktycznym zbiorem „narzędzi” bliskości. Obala mity i wiele tłumaczy. Nauczy czytelników również tego, jak wybrać odpowiednią dla siebie chustę i jak ją wiązać. 

A jeśli nie chusta to nosidło, ale tylko i wyłącznie ergonomiczne – czyli takie, które nie uszkodzi maleństwu bioderek. Warto zgłębić temat i unikać wszelkiego rodzaju „wisiadeł”, których niestety na rynku jest mnóstwo, oraz noszenia dziecka tyłem do swoich piersi!!! To bardzo niezdrowa dla dziecka pozycja.

 

Natomiast „Tulaj mnie” to znakomicie zilustrowana opowieść o Fryderyku – chłopcu, który wyrasta z chustonoszenia. Jest to świetna historia, której czytanie z dzieckiem może bardzo ułatwić mu zrozumienie, dlaczego noszenie zamieniamy na samodzielne maszerowanie. To książka, która pozwoli dziecku zrozumieć, że koniec noszenia w chuście (bądź nosidle), nie oznacza końca przytulania i bliskiej więzi, jaką dzięki chustonoszeniu dziecko otrzymywało.

Miłej lektury i z serca polecam! 🙂

Alicja

Artykuł Dlaczego warto nosić dzieci? I jak je tego oduczyć, gdy jest nam już ciężko? pochodzi z serwisu Alicja Janosz Dzieciom.

]]>
1023
Thermomix – czy sprawdzi się w zdrowej kuchni, w domu pełnym alergików? https://alicjajanoszdzieciom.pl/2018/02/19/thermomix-sprawdzi-sie-zdrowej-kuchni-domu-pelnym-alergikow/ Mon, 19 Feb 2018 16:58:03 +0000 http://alicjajanoszdzieciom.pl/?p=748 To, że Thermomix jest idealny dla osób niepotrafiących gotować lub niemających na to czasu, wiadomo nie od dziś. Urządzenie każdego laika kulinarnego prowadzi krok po kroku, poprzez mnóstwo przepisów. Od tak banalnych jak ugotowanie jajka na twardo czy ugotowanie ryżu albo ziemniaków na parze (serio, nawet tak podstawowe przepisy w nim znajdziecie) po wykwintne dania,...

Artykuł Thermomix – czy sprawdzi się w zdrowej kuchni, w domu pełnym alergików? pochodzi z serwisu Alicja Janosz Dzieciom.

]]>
To, że Thermomix jest idealny dla osób niepotrafiących gotować lub niemających na to czasu, wiadomo nie od dziś. Urządzenie każdego laika kulinarnego prowadzi krok po kroku, poprzez mnóstwo przepisów. Od tak banalnych jak ugotowanie jajka na twardo czy ugotowanie ryżu albo ziemniaków na parze (serio, nawet tak podstawowe przepisy w nim znajdziecie) po wykwintne dania, pochodzące z kuchni różnych krajów świata, wieloskładnikowe, złożone wypieki czy wyrafinowane koktajle. W sieci pełno recenzji Thermomixa, więc nie będę Was zanudzać i ich powielać. Zamiast tego chcę Wam powiedzieć jak jest w przypadku osób, które tak jak moja rodzina, są alergikami i nie mogą jeść glutenu, jaj, ani nabiału. Czy Thermomix jest urządzeniem dla nich? 

 

 

Dwa miesiące temu:

Wreszcie dotarł ten długo wyczekiwany przeze mnie gadżet 🙂 No więc rozpakowuję, stawiam na blacie, rozpracowuję go z instrukcją w dłoni i szybko loguję się na cookidoo.pl, by po przewertowaniu przepisów stwierdzić, że zdecydowana większość z nich zawiera któryś z naszych alergenów. No ale czego się mogłam spodziewać. Jajka, pszenica czy mleko są wszechobecne. Ale nie poddaję się i zagłębiam się w ten thermo-świat. Chwytam się myśli, że kuchnia chińska czy indyjska (które uwielbiam) lub dania na parze, w większości mogą być przeze mnie zrealizowane, a mąkę pszenną mogę zastępować przecież innymi mąkami. Może się uda? Szperam w sieci i trafiam na FaceBook’a Thermomixa, gdzie znajduję informację, że na platformie z przepisami pojawia się i będzie się pojawiać coraz więcej przepisów wegetariańskich, wegańskich i bezglutenowych. Ok, dobra wiadomość! Podejmuję wyzwanie i zaczynam gotować…

 

Dzisiaj:

Minęły dwa misiące i mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że już nie wyobrażam sobie mojej kuchni bez Thermomix’a. Dlaczego?

Thermomix nie zrobi wszystkiego za nas, nie oszukujmy się. Ale idealnie wymiesza, rozdrobni, ubije, zblenduje, wyrobi ciasto drożdżowe, podgrzeje i ugotuje na parze tak (próbuję rozpracować w czym tkwi różnica, ale nie jestem w stanie), że łosoś smakuje o niebo lepiej, niż ugotowany na parze przy użyciu dobrych garnków. Idealnie zmieli! Nie tylko kawę, której boski zapach roznosi się po domu, ale również kaszę gryczaną niepaloną, kaszę jaglaną czy ryż. Mam więc własną mąkę gryczaną, jaglanką i ryżową – zawsze świeżą i w takiej ilości, w jakiej potrzebuję (o połowę taniej niż w sklepach).

Co dwa dni piekę bułki i chleb (a w tej chwili pączki :)) lub pizzę bez glutenu. Najczęściej korzystam z gotowego przepisu na chleb orkiszowy, który mam zachowany w swoich „ulubionych” – tyle, że orkisz zastępuję mniejszą porcją kaszy/mąki gryczanej i uzupełniam bezglutenową Shar. Wreszcie nie ma opcji, że zapomnę o posoleniu ciasta, czy dodaniu oliwy, co często mi się zdarzało w przeszłości, nie powiem 😛 Najlepsze jest to, że poświęcam temu dosłownie 10 min, plus wyłożenie ciasta na blachę, gdy już wyrośnie, włożenie do piekarnika i wyjęcie po 20 min (lub 50 min w przypadku chleba). Wierzcie mi, że przygotowywanie pieczywa jest teraz czystą przyjemnością – z naciskiem na słowo „czystą”, bo naczynie i wszystkie akcesoria, bez problemu myje się pod bieżącą wodą albo w zmywarce.

 

 

Thermomix nie jest tylko urządzeniem dla niegotujących. Osoby kreatywne w kuchni, mogą go rewelacyjnie wykorzystywać do tworzenia cudów. W końcu używa go wielu znakomitych kucharzy i kucharek. Dowodem na to było dla mnie zobaczenie podczas warsztatów kulinarnych we wrocławskim Art Hotelu niegdyś naczelnej magazynu Slowly Veggie oraz autorki świetnej książki „Warzywa Górą” – Katarzyny Gubały, która w Thermomix’ie wyczarowała (żeby nie napisać – odpierniczyła ;)) świąteczną zupę piernikową. Natomiast Piotr Kucharski, którego pewnie kojarzycie z kuchni Dzień Dobry TVN lub książki „Chleb. Domowa Piekarnia”,  przygotował dla dzieci w naszej Wolnej Szkole przepyszny budyń jaglany z musem malinowym. To danie idealne dla maluchów! Czy może być lepszy patent na zaserwowanie dziecku królowej kasz? 🙂 Dzięki nim byłam pewna, że to urządzenie ma wielki potencjał. Wystarczy poznać jak działa i witaj przygodo kulinarna!

Sama zrobiłam w nim już mnóstwo dań, a moje ulubione to przeróżne hummusy, falafel, kotleciki z jaglanki, quacamole, bita śmietana z aquafaby (czyli wody po ciecierzycy, którą widać na zdjęciu poniżej:)), zupa krem z topinamburu (jest genialna!!!), krem pomidorowy, spaghetti bolognese o absolutnie głębokim, wspaniałym smaku czy oczywiście dania na parze. Mój mąż zrobił ostatnio w Thermomixie przepyszne, bazyliowe pesto. Gdy nie używa się masła, tak jak u nas, wszelkie pasty, które można zrobić w kilka minut, są genialne! Własne kostki rosołowe bez chemii? Banał 🙂 Prosto i zdrowo – wg mnie najlepiej.

Choć na początku obawiałam się, że Thermomix jest przeznaczony głównie dla osób, które nie potrafią gotować i dla tych, którzy nie przykładają zbyt wielkiej wagi do naprawdę zdrowych posiłków albo dla alergików, szybko zmieniłam zdanie. Sama przekonałam się, że to urządzenie, które daje mnóstwo możliwości w tworzeniu mega zdrowych, przeróżnych potraw. Pomijając całe mnóstwo dań obiadowych, past, musów, ciast, koktajli etc. najważniejsze jest dla mnie to, że Thermomix’owi zawdzięczam obecność pysznego, bezglutenowego pieczywa w naszym domu na co dzień. Każdy, kto musi lub chce unikać zbóż glutenowych, dobrze wie, że to stanowi największe wyzwanie! I za to, szczerze go uwielbiam.

 

 

 

Na koniec muszę dodać, że ulubionym przepisem Tymka są oczywiście… lody truskawkowe 🙂 Do ich przygotowania nie używam tyle cukru ile jest w przepisie, a i tak wychodzą genialne. A ulubione słowo? Kopystka 😉

Artykuł Thermomix – czy sprawdzi się w zdrowej kuchni, w domu pełnym alergików? pochodzi z serwisu Alicja Janosz Dzieciom.

]]>
748
Wyprawka ekonomiczna i ekologiczna? Najlepsze pieluchy, chusteczki etc. wg mnie. https://alicjajanoszdzieciom.pl/2018/01/26/wyprawka-ekonomiczna-ekologiczna-najlepsze-pieluchy-chusteczki-etc-wg/ Fri, 26 Jan 2018 21:50:40 +0000 http://alicjajanoszdzieciom.pl/?p=750 Poród już niebawem, a Ty nie masz jeszcze spakowanej torby do szpitala… Ciuchy są. Ale co z kosmetykami? Czy kupować produkty ekologiczne czy te najbardziej popularne? Czy poza ceną i opakowaniem, różnią się składem? Czy to takie ważne? Pamiętam jak przez mgłę czas, gdy gromadziłam wyprawkę dla Tymka. Samo hasło – pieluchy czy chusteczki na...

Artykuł Wyprawka ekonomiczna i ekologiczna? Najlepsze pieluchy, chusteczki etc. wg mnie. pochodzi z serwisu Alicja Janosz Dzieciom.

]]>
Poród już niebawem, a Ty nie masz jeszcze spakowanej torby do szpitala… Ciuchy są. Ale co z kosmetykami? Czy kupować produkty ekologiczne czy te najbardziej popularne? Czy poza ceną i opakowaniem, różnią się składem? Czy to takie ważne? Pamiętam jak przez mgłę czas, gdy gromadziłam wyprawkę dla Tymka. Samo hasło – pieluchy czy chusteczki na niewiele się zdało, gdy stając przed regałem w markecie kompletnie nie wiedziałam, które mam wybrać. Przecież producenci oferują nam dziesiątki produktów tego samego rodzaju! I bądź tu matko mądra! Stałam przed tymi półkami uginającymi się pod stosem pieluch, chusteczek i kremów, czytając skład za składem… Wracałam do domu, szperałam w sieci i wracałam do sklepu. Myślicie, że już wtedy wiedziałam co kupić? 😛 Ujmę to tak – mój mózg w ciąży funkcjonował jakoś… inaczej 😉 Dlatego postanowiłam poszperać w pamięci i rozejrzeć się po sklepach, żeby stworzyć dla Was kompletną, konkretnych produktów do wyprawki, z niedrogimi, a fajnymi w składzie produktami, drogie mamunie debiutantki 🙂 Oto wyprawka idealna wg cioci Ali! A konkretnie – jej chemiczna – jak najmniej chemiczna część 🙂 Testowana na moim dziecku.

 

To, co trzeba zabrać ze sobą do szpitala:

PACZKA PIELUCH DLA NOWORODKA, ROZMIAR 1 / NEW BORN (2-5kg) – ja wybrałam Babydream i zostałam z tą marką aż do odpieluchowania synka. Jestem fanką tej marki, bo jest niedroga, a w składzie rewelacyjna! Nie ma 50 substancji chemicznych, jak inne pieluchy (nie śmierdzi chemią, mówiąc wprost) z którymi noworodek ma kontakt praktycznie 24h/dobę. Po 4 mż. Tymka chciałam się przenieść na PIELUCHY WIELORAZOWE. Dopiero wtedy z niego nie spadały 😉 Ale po 1,5 miesiąca używania ich i po powrocie z wakacji, na które znów zabrałam Babydreamy, nie wróciłam już do wielorazówek, ze względu na wygodę użytkowania. Mimo szczerych chęci i podjętej próby, u mnie wygoda wzięła górę. Ktoś ze znajomych słusznie zauważył, że są wynalazki, z których warto korzystać i pieluchy jednorazowe na pewno pod względem wygody takim wynalazkiem są! Nie miałam też przekonania do bambusowych wkładów, które wybrałam za grube i miałam wątpliwości, czy synkowi jest w nich wygodnie. Reasumując, mimo, że mam świadomość jak pieluchy zanieczyszczają niestety nasze środowisko, sama się poddałam i wybrałam najmniej chemiczne spośród pieluch w rozsądnych cenach. Jeśli macie więcej samozaparcia niż ja, wielki szacun! Jeśli stać Was na eko biodegranowalne pieluchy – fantastycznie! Jeśli chcecie kupić coś dobrego w rozsądnej cenie – polecam Babydream.

CHUSTECZKI NAWILŻANE – Babydream lub Tami. Obie marki mają fajny skład, ale te drugie po prostu uwielbiam! Są grubsze od Babydream. Pięknie pachną, a są bardzo delikatne i biodegradowalne! W Rossmannie kosztują 6,99zł ale często są w promocji, po niecałe 5zł. Babydream kosztują 5,99zł a w promocji 4,79zł.

OLIWKA – przydatna do zmywania smółki, czyli pierwszej kupy maluszka, z którą same chusteczki sobie nie radzą 😉 Po kąpieli my Tymka nie smarowaliśmy już nigdy niczym, bo sam żel do kąpieli (o którym zaraz piszę był wystarczającą pielęgnacją skórki). Ja używałam OLEJKU MIGDAŁOWEGO nie pamiętam jakiej firmy, ale później kupiłam Nacomi – to też świetna marka. Ale fajny skład ma oliwka HIPP oraz jak zwykle Babydream, a także oliwka REAL Quality (choć obok olejku migdałowego i słonecznikowego ma olejek rumiankowy, który może uczulać). Reszta oliwek dla dzieci dostępnych w Polsce to TRAGEDIA!!! Nie kupujcie tych znanych marek, bo to same konserwanty i olej parafinowy, który zatyka pory! Przy wybieraniu olejów czy kremów, fajnie kierować się zasadą, że wybieramy tylko te kosmetyki, które można zjeść – choć dziś w jedzeniu nie mniej konserwantów niż w wielu kosmetykach 😉

KREM DO PUPY – jeżeli używać, to najlepiej zwykłego Linomagu. Jest bezpieczny! 🙂 A w przypadku jakiegokolwiek odparzenia czy potówek – MĄKA ZIEMNIACZANA! Nie ma nic lepszego na świecie na problemy skórne tego typu niż zwykła, kuchenna mąka ziemniaczana. Babciny patent okazuje się super skutecznym, a w dodatku mega tanim i ekologicznym rozwiązaniem! 🙂

Jeśli chcecie porównać składy produktów tego samego rodzaju ale różnych marek, koniecznie zajrzyjcie na BOBOSKLAD.PL lub SROKAO.PL. Tam już ktoś bardzo rzetelnie odrobił świetną robotę za Was! 🙂 

PIELUCHY TETROWE LUB BAMBUSOWE – sprawdzą się w wielu stytuacjach, bo mają mnogie zastosowanie. Najbardziej przydatne oczywiście przy karmieniu piersią 🙂 Warto mieć ze sobą w szpitalu kilka sztuk! Użyjemy ich podczas ważenia maluszka lub jako podkładki przy każdej wizycie lekarskiej, do położenia na przewijaku, a także później,  do otulenia maluszka, osłonienia przed słońcem czy wiatrem, gdy na kocyk zbyt ciepło, a u maluszków również do kąpieli, bo warto położyć tetrę na dnie wanienki (dziecku będzie o wiele przyjemniej dotykać w wannie miękkiej pieluszki niż plastikowego dna wanienki). Ja miałam pieluchy tetrowe i wielkie, piękne otulacze bambusowe z LaMillou oraz Aden+Anais. Do teraz jeżdżą z nami na wakacje, bo poza tym, że znajdujemy dla nich wiele zastosowań (schną na słońcu w kilka minut), to w dodatku są po prostu piękne! 🙂 Tymek do tej pory używa ich jako dachu, gdy swoje drewniane łóżko w kształcie domku postanawia zabudować 🙂 Ot, dygresja 😉 Ale wracamy do tematu!

 

 

PODKŁADY DO PRZEWIJANIA – oczywiście, rzecz jasna, u mnie Babydream się świetnie sprawdziły i to wielokrotnie, a nie na jeden raz 🙂 Alternatywą jest mata do przewijania. Ja dostałam piękną matę z LaMillou i w torbie do wózka Stokke miałam kolejną. Warto coś takiego mieć.

ŻEL DO KĄPIELI – Babydream u nas jest od ponad 3 lat niezmiennie i myjemy się nim wszyscy! Nie mają PEG, SLS i olejów mineralnych ani konserwantów. Alterra (marka Rossmann) szampon i żel pod prysznic ma bardzo prosty skład i jest ok! Moja koleżanka od urodzenia kąpała swoje dzieci w wodzie z łyżką dobrej jakości oliwy z oliwek. Powiem Wam, że spróbowałam tego kilka razy i też ok. Ale tak pokochałam Babydrem (powinni mi za to płacić, haha :)), że polecam go wszystkim mamuniom!

 

 

Przestrzegam Was przy okazji przed emolientami, na które nie wiedzieć czemu jest moda, a które są tanią parafiną, sprzedawaną w drogim opakowaniu, często z dodatkiem PEG i parabenów. Srkoao na swoim blogu porównuje składy emolientów i ani jednego nie poleciła po analizie ich składów. Natomiast na BIO-MED.PL możecie przeczytać więcej na temat kontrowersyjnej parafiny.

 

Co jeszcze do szpitala? Oczywiście, ubranka, ręczniki, kocyk, wygodną poduszkę, podkłady, podpaski i ubrania oraz kosmetyki dla siebie i przede wszystkim niezbędne dokumenty! Jakie? Szczegółowe informacje znajdziecie na dziecisawazne.pl czy rodzice.pl. Nie zapomnijcie ładowarki do telefonu, a jak już będziecie leżeć z maleństwem śpiącym obok, zajrzyjcie do Hafiji , która rozwieje wszystkie Wasze wątpliwości co do karmienia piersią i tego, co trapi chyba wszystkie młode mamy 🙂

Na koniec dodam, że prałam Tymka ubranka w płynie Jelp lub w orzechach piorących z dodatkiem odkażającego olejku z drzewa herbacianego. Jak macie jakieś pytania albo sugestie do powyższego tekstu, koniecznie piszcie tutaj lub na naszym MAMUNIOWYM FB! 🙂

Trzymam za Was kciuki! <3 🙂

 

Alicja

Ps. Nikt mi za to nie płaci 😉 To moja bardzo subiektywna lista. Po co to piszę? Bo lubię 🙂

 

 

Artykuł Wyprawka ekonomiczna i ekologiczna? Najlepsze pieluchy, chusteczki etc. wg mnie. pochodzi z serwisu Alicja Janosz Dzieciom.

]]>
750
Smakoterapia – książka dla mnie idealna! https://alicjajanoszdzieciom.pl/2017/11/19/smakoterapia-ksiazka-dla-idealna/ Sun, 19 Nov 2017 09:00:04 +0000 http://alicjajanoszdzieciom.pl/?p=527 Wiele lat temu uczyłam się u niej śpiewu. Dziś uczę się od niej gotować (choć śpiewu, mówiąc szczerze, wciąż chętnie bym się od niej uczyła :)) Ponieważ jestem stałą bywalczynią bloga www.smakoterapia.pl i wielką fanką jego autorki – Iwony Zasuwy, na książkę z jej przepisami czekałam z ogromną niecierpliwością. I choć na początku gdy poznałam...

Artykuł Smakoterapia – książka dla mnie idealna! pochodzi z serwisu Alicja Janosz Dzieciom.

]]>
Wiele lat temu uczyłam się u niej śpiewu. Dziś uczę się od niej gotować (choć śpiewu, mówiąc szczerze, wciąż chętnie bym się od niej uczyła :)) Ponieważ jestem stałą bywalczynią bloga www.smakoterapia.pl i wielką fanką jego autorki – Iwony Zasuwy, na książkę z jej przepisami czekałam z ogromną niecierpliwością. I choć na początku gdy poznałam bloga Iwonki, jej przepisy zdawały się być dla mnie totalnym hardcorem i lewelem dla mnie nieosiągalnym, dziś szczerze jestem nimi zachwycona. To od niej 3 lata temu nauczyłam się jak gotować jaglankę. I to był pierwszy krok w stronę dobrej zmiany 🙂 Dziś przepisy ze Smakotearpii realizuję jeden po drugim i z radością odkrywam, że to bardzo przyjemna terapia, nie tylko na etapie konsumpcji! 🙂

 

 

Bez glutenu, nabiału i cukru – można przeczytać na okładce. Książka ma aż 351 tron, więc jest sporą skarbnicą przepisów, opatrzonych klimatycznymi zdjęciami, które mocno działają na kubki smakowe. To książka dla wszystkich, którzy chcą odżywiać swoje organizmy tym, co wartościowe. Jestem przekonana, że jelita są najważniejsze w kwestii naszej odporności. Iwona jako trenerka i edukatorka żywienia potrafi pięknie wprowadzić swoich czytelników do swojej kuchni, pełnej wspaniałych odkryć, połączeń smaków i aromatów, a także „patentów” na te wszystkie dania pełne dobrodziejstwa.

 

 

W Smakoterapii znajdziecie mnóstwo przepisów na dania bez nabiału (mleka roślinne, jogurty, kefiry, śmietany a nawet twarożki czy mozarellę), bez glutenu (szereg przepisów na chleby i chlebki, słodkie i wytrawne bułki, na ciasta pierogowe i makarony), na zimno (różnorodne przepisy na potrawy roślinne na zimno, pasty, przekąski, sałatki) oraz na ciepło (dania obiadowe i ciepłe dodatki do dań). Jest pięknie wydana, a jej siła tkwi w autentyźmie i dobrym smaku nie tylko w kwestii kulinarnej 🙂 Osobiste teksty, wprowadzające do każdego przepisu, zbliżają nas do autorki i powodują, że książkę tę można studiować leżąc wieczorem na kanapie i mieć z tego prawdziwą przyjemność. Czyta się ją jak dobry poradnik 🙂

 

 

Od 5 miesięcy, odkąd jestem świadoma nietolerancji pokarmowych mojej rodziny, choć zdawało mi się, że wcześniej nasza kuchnia była całkiem zdrowa, gotuję totalnie inaczej. Książkę Iwony traktuję jako kulinarną biblię w mojej nowej, turbo zdrowej kuchni. Kuchni, która zwłaszcza na etapie zmiany wymagała mojego zaangażowania, czasu, uwagi i odwagi na eksperymenty. Ale okazuje się, że rezygnacja z tradycyjnych produktów nich nie oznacza braku możliwości jedzenia podobnych rzeczy. Bo wiele z nich można stworzyć z całkiem innych składników, a efekt jest zaskakująco pyszny! 🙂 Gdy widzę moich chłopaków zajadających się chlebem, który sama upiekłam z własnoręcznie zrobionym hummusem czy twarogiem z nerkowców, pizzą z mąki ryżowej albo jaglanką w milionie odsłon, wiem, że warto było i warto wciąż jest się starać 🙂

 

 

Gorąco polecam Wam tę książkę i zachęcam do eksperymentów kulinarnych z Matką Sakoterapią. Jestem przekonana, że gotowanie z nią pójdzie Wam śpiewająco! 🙂

 

Alicja

 

Artykuł Smakoterapia – książka dla mnie idealna! pochodzi z serwisu Alicja Janosz Dzieciom.

]]>
527
Fanca Sozzani – naczelna Vogue’a, matka syna. https://alicjajanoszdzieciom.pl/2017/11/13/fanca-sozzani-naczelna-voguea-matka-syna/ Mon, 13 Nov 2017 13:11:36 +0000 http://alicjajanoszdzieciom.pl/?p=499 – Jakie masz marzenie? – Spotkać Papieża. – O co byś go zapytała? – Skąd u Ciebie taka wiara…   To fragment wywiadu Francesco Carrozzini z jego matką – Francą Sozzani, w filmie „Franca“. Dokument ten (dostępny na Netflix’ie) opowiada o życiu i pracy Sozzani. Wieloletniej red. naczelnej włoskiego Vogue’a. Kobiecie odważnej i genialnej. Bez wątpienia...

Artykuł Fanca Sozzani – naczelna Vogue’a, matka syna. pochodzi z serwisu Alicja Janosz Dzieciom.

]]>
– Jakie masz marzenie?

– Spotkać Papieża.

– O co byś go zapytała?

– Skąd u Ciebie taka wiara…

 

To fragment wywiadu Francesco Carrozzini z jego matką – Francą Sozzani, w filmie „Franca“. Dokument ten (dostępny na Netflix’ie) opowiada o życiu i pracy Sozzani. Wieloletniej red. naczelnej włoskiego Vogue’a. Kobiecie odważnej i genialnej. Bez wątpienia jednej z najważniejszych postaci świata mody i dziennikarstwa. Dlaczego piszę o tym na łamach mamuni.pl? To nie tylko spojrzenie na wybitną kobietę biznesu i świata mody, ale również na matkę oczami jej syna. Caroozzini jest w filmie narratorem. Schowany za kamerą prowadzi również wywiady z Francą oraz jej przyjaciółmi. Mimo to, relacja matka – syn jest tu dla mnie jednym z bohaterów pierwszoplanowych oraz ogromną inspiracją… 

 

 Źródło: Pinterest

 

Świat mody na ogół kojarzy się z filozofią – jesteś tym co masz na sobie. Kobiety na poważnych stanowiskach w wielkich wydawnictwa, zdają się być z założenia niedostępne i bezwzględne, jak chociażby Anna Wintour, która stała się inspiracją dla twórców filmu „Diabeł ubiera się u Prady“. Ale Franca Sozzani, która po bohaterskiej walce z rakiem niestety zmarła w ubiegłym roku, była inna. Wrażliwa, urocza, empatyczna.

 

Źródło: Pinterest

Źródło: Pinterest

Szykowna i elegancka, o niezwykle interesującej, anielskiej urodzie. Pełna melancholii i kobiecości. Pełna klasy i romantyzmu. Jej znakiem rozpoznawczym były piękne, pofalowane, długie blond włosy. To jedna z tych kobiet, które starzeją się w piękny sposób i które w każdym wieku zachwycają kobiecością. Mawiała, że lepiej popełniać własne błędy niż słuchać ludzi. Ukończyła literaturę i filozofię na Uniwersytecie w Mediolanie. Jej pierwsze małżeństwo trwało zaledwie 3 miesiące. Po jego zakończeniu odbyła podróż do Indii, a następnie zdobyła pracę we Włoskim Vogue Bambini, której nie lubiła, lecz którą traktowała jako etap na drodze swojej kariery. Jako naczelna Vogue’a debiutowała w 1988. Sama wychowywała syna, bo jego ojciec był w związku małżeńskim z inną kobietą. Sami widzicie, że ta temperamentna i odważna włoszka za nic miała schematy czy przyzwolenie społeczne. Jak w życiu, tak i w pracy również płynęła pod prąd. Myślę sobie, jak ogromnej pewności siebie i odwagi potrzeba, aby na łamach najpopularniejszego magazyn mody na świecie zabierać głos w tylu ważnych kwestiach społecznych, tak jak robiła to Franca.

Moda w wydaniu Franci to zawsze znacznie więcej niż piękne barwy i faktury świetnie skrojonych materiałów, tworzących zachwycające stroje na pięknych modelkach. To donośny głos sprzeciwu wobec przemocy domowej czy zanieczyszczenia środowiska, gdy koncern BP doprowadził do rozlewu ropy naftowej. To krzyk rozpaczy i znak żałoby po śmierci Giorgia Armaniego (wielkiego przyjaciela Sozzani). To wyprzedzający swoje czasy niepokój o losy kobiet, dążących do wizualnego ideału za ocenę bólu. To walka o równouprawnienia, gdy pierwsze w historii prasy wydanie Vogue Italian było poświęcone czarnoskórym modelkom. (Dziś jest to bardzo cenne wydanie kolekcjonerskie!) Nikt wcześniej ani później nie zabrał za pośrednictwem mody tak silnego stanowiska w sprawach ważnych dla całej ludzkości.

 

 

 

Franca miała niezwykły dar dostrzegania talentów. Współpracowała z najlepszymi fotografami, którym nie narzucała formy prezentowania strojów, ale którym ufała i pozwalała pracować tak, by ich zdjęcia poruszały, wstrząsały, by wiele znaczyły! Moda była narzędziem do stworzenia i przekazania czegoś więcej. Wszyscy pracujący dla niej fotografowie twierdzą, że była wyjątkowa i że jako osoba wiele dla nich znaczyła. Wielu robiąc zdjęcia, robiło je po prostu dla niej – przyjaciółki, rozumiejącej sztukę, a nie szefowej, rozliczającej z pracy. Dzięki odważnej misji, umiejętności rozpoznawania wybitnych artystów oraz zaufaniu, jakim Franca ich obdarowywała, fotografia modowa zyskała głęboki wymiar, a Vogue Italian stał się najbardziej znaczącym magazynem mody na świecie.

 

Źródło: Pinterest

Zobaczenie tej niezwykle inteligentnej i efektywnej w swoich działaniach, a jednocześnie wrażliwej, uduchowionej i  dramatycznej w poszukiwaniu miłości kobiety jest dla mnie wielkim natchnieniem. Zafascynowało mnie to, jak piękną, silną i dojrzałą relację stworzyła ze swoim synem. Znów zobaczyłam, jak ważna jest dla syna matka…

 

Źródło: Pinterest

 

Franca pozostanie moją inspiracją. Mam nadzieję, że jej historia natchnie również Was, drogie mamuśki.

 

Alicja

 

Artykuł Fanca Sozzani – naczelna Vogue’a, matka syna. pochodzi z serwisu Alicja Janosz Dzieciom.

]]>
499
Idealny wózek? https://alicjajanoszdzieciom.pl/2017/10/06/idealny-wozek/ Fri, 06 Oct 2017 08:00:11 +0000 http://alicjajanoszdzieciom.pl/?p=322 POST WSPÓŁTWORZONY Z MOJĄ PRZYJACIÓŁKĄ – MADE BY RUDA To jaki wózek kupię jak będę w ciąży wiedziałam jeszcze na długo przed planowaniem ciąży. Zauroczona, zapatrzona, zakochana w tym modelu, wiedziałam, że choćby nie wiem co – będę go mieć. i tak też się stało. Zanim Tymcio pojawił się na Świecie – Stokke Xplory stał...

Artykuł Idealny wózek? pochodzi z serwisu Alicja Janosz Dzieciom.

]]>
POST WSPÓŁTWORZONY Z MOJĄ PRZYJACIÓŁKĄ – MADE BY RUDA

To jaki wózek kupię jak będę w ciąży wiedziałam jeszcze na długo przed planowaniem ciąży. Zauroczona, zapatrzona, zakochana w tym modelu, wiedziałam, że choćby nie wiem co – będę go mieć. i tak też się stało. Zanim Tymcio pojawił się na Świecie – Stokke Xplory stał w moim mieszkaniu i czekał na królewicza (nie pytajcie jednak czemu wybrałam kolor fioletowy, bo sama do tej pory nie wiem 🙂 Ach te hormony). 

Jak pomyślałam tak też zrobiłam i kiedy maluch przyszedł na Świat jeździł w wymarzonym przez matkę wózku firmy Stokke. Swoją drogą to na co powinnam zwrócić uwagę wtedy, a to na co zwróciłabym uwagę teraz to dwa odmienne światy, dlatego postanowiłam, że pomimo, iż wózek ten już dawno nie jest w naszej rozpisce dnia, to warto o nim napisać. Zwłaszcza, że Ala też ma dokładnie ten sam wózek tylko w innym kolorze. Te same wózki a różne odczucia. Zapraszamy więc na podsumowanie i naszą recenzję Stokke Xplory.

Zalety 
1. Bardzo łatwy do prowadzenia. Na równej powierzchni po prostu płynie. Jest bardzo zwrotny, dzięki czemu nawet miedzy wąskimi regałami czy innymi labiryntami, manewrowanie nim to czysta przyjemność.

2. Regulacja wysokości gondoli – zwłaszcza gdy po cc ciężko się schylać i podnosić dziecko, to rewelacja!

3. Regulacja wysokości fotelika, gdy już przesiadamy się do spacerówki – znakomita! Dziecko widzi więcej świata i jest bliżej rodzica – kontakt face to face to dla mnie ważna rzecz, więc dla mnie to wielka zaleta tego wózka 🙂

4. Możliwość ustawienia fotelika przodem tub tyłem – a w drugiej wersji, wykorzystanie wózka jako krzesełka przy stole. Znakomita sprawa! Będąc u dziadków na niedzielnym obiedzie, czy w jakiejkolwiek restauracji nie musimy się prosić o dodatkowe krzesełko. Jesteśmy samowystarczalni. Wystarczy podjechać do stołu Stokke i już Tymon ma swoje własne krzesełko, dostosowane do wysokości stołu, a dodatkowo z wygodnym podnóżkiem (w krzesełkach często nóżki dziecka zwisają, co nie jest chyba najwygodniejsze).

5. Wiele możliwości ustawienia rączki. Jako mama xxs (mam 150cm wzrostu) bardzo to doceniam, że jednym prostym ruchem mogę w sekundę ustawić sobie wysokość rączki tak jak chcę. Gdy mąż przejmuje wózek – jeden ruch i już ma ustawienie pod siebie. Bardzo wygodnie się to przestawia.

6. Możliwość położenia śpiącego dziecka w spacerówce jest dla mnie wielką zaletą tego wózka. Wystarczy jedną ręką pociągnąć za wajchę, by drugą móc płynnie zmienić ułożenie fotelika od siedzącego do lekko pochylonego lub całkiem położonego. Bardzo wygodne rozwiązanie i dla dziecka, które może sobie wygodnie spać i dla rodzica sama zmiana pozycji – super!

7. Dwie pojemne torby, które się wygodnie przypina i odpina z wózka, a do tego bogaty zestaw akcesoriów – cudownego, świetnej jakości kocyka, dużej kosmetyczki z maleńkim woreczkiem i małą podkładkę do przewijania.

8. Wygląd tego wózka to dla mnie zdecydowanie jeden z jego największych atutów. Uwielbiam ten szwedzki design i kolorystykę, jaką proponuje Stokke, zresztą nie tylko w przypadku wózków. Walory estetyczny – wielkie TAK!

9. Stabilność! Tak! Ten wózek nie jest przewrotowy! Tylko tak groźnie wygląda 😛 🙂 Jest bardzo stabilny i bezpieczny.

10. Duża buda z możliwością dodatkowej wentylacji w upalne dni i dodatkowa parasolka, która chociaż podczas spacerów, miałam wrażenie, że za mocno się wygina, to przy odstawieniu wózka, daje możliwość dodatkowej ochrony przed słońcem.

Wady:

1. Aby złożyć wózek, trzeba go rozpracować. Dla osób, które nie mają z nim do czynienia na co dzień, trochę czasu zajmuje rozpracowanie systemu składania i rozkładania go. Dziadek czy babcia musieli przejść specjalne szkolenie, bo było to wyzwanie.

2. Po złożeniu, zajmuje więcej miejsca niż spacerówka. Fotelik jest sztywny, więc swoją przestrzeń w samochodzie musi mieć. Nie wepchniemy go w cieniutką szczelinę między walizkami. Trzeba to brać pod uwagę.

3. Małe koła, które po wertepach nie dają rady. Na tereny wiejskie czy do lasu absolutnie nie. To wózek tylko do miasta, zwłaszcza na równiuteńkie drogi parków i miast, restauracje czy CH.

4. Przy ustawieniu fotelika przodem do siebie, a tyłem do kierunku jazdy, uchwyt, który przechodzi między nóżkami dziecka, uniemożliwia wygodne używanie, a zwłaszcza dopięcie śpiworka innego niż ten marki Stokke, który jest dedykowany dla tego modelu wózka. Ja używałam śpiwora La Millou, bo uwielbiam te wodoodporne pokrowce z pięknych materiałów, no ale przez tę rączkę, zeszłej zimy zderzyłam się z tym, że mając Tymka przodem do siebie, nie zapnę go w tym śpiworku do końca.

Alicja

Zalety:

1.   Mały, po złożeniu zajmuje niewiele miejsca i łatwo mieści się do bagażnika (miało to dla mnie o tyle duże znaczenie, że nie miałam windy i wnoszenie wózka na 3 piętro było nierealne. Dzięki temu, że wózek jest mały po złożeniu bez problemu mieścił się do bagażnika mniejszego auta).

2. Zwinny i zwrotny – bardzo łatwo skręca i lekko się go prowadzi bez większego wysiłku, co po cesarce było zbawienne.

3. Gondola a później część spacerówkowa jest wysoko ustawiona, dzięki czemu dziecko siedzi wyżej – przodem lub tyłem do rodziców. Lepiej widzi.

4. Wysokie siedzenie dziecka sprawia też, że w okresie jesienno-zimowym dziecku nie wieje od podłogi tak bardzo jak w zwykłych parasolkach.

5. Regulowana rączka – ja lubiłam mieć rączkę dużo wyżej, żeby nie musieć się pochylać do wózka, ze względu na problemy z kręgosłupem a np. moja teściowa jest niższa i wtedy mogła sobie tę rączkę obniżyć.

6. Rama wózka jest tak skonstruowana, że podczas spaceru nie uderzałam w stelarz nogami, co zdarzało się przy innych wózkach.

7. Wózek ma bardzo stabilną konstrukcję. Co prawda często słyszałam pytania czy nie boję się, że wózek się przewróci? Otóż nie. Rozstawienie całości daje bardzo dobrą stabilność.

8. Bardzo dobrze przemyślane akcesoria oraz zabezpieczenie dziecka przed wiatrem, mrozem czy słońcem.

9. W wersji ze spacerówką możliwa jest regulacja wysokości dzięki czemu np. w restauracji nie trzeba prosić o krzesełko. Wystarczy odwrócić wózek i dziecko może siedzieć przy stole. Z tej funkcji korzystaliśmy wielokrotnie jak Tymcio był mniejszy.

Wady:

1. Koła nie mają amortyzacji, więc wózkiem nie da się przejechać swobodnie po kostce na np. wrocławskim rynku.

2. Denerwowała mnie wkładka dla niemowlaków do wersji „spacerówka”. Miałam wrażenie, że dziecko leży zbyt płytko i pomimo zapiętych pasów miała obawy, że się zsunie.

3. Denerwowało mnie kiedy Tymek odwrócony był w wersji spacerówkowej do mnie przodem a było chłodno i chciałam go przykryć kocem. Stelaż wózka – rączka uniemożliwiała zbyt dobre okrycie nóżek. Co innego zimą, kiedy używaliśmy śpiworka – nie było tego problemu, bo brzył przystosowany do wózka, ale w okresach przejściowych, kiedy wypadało dziecko przykryć, ciagle miałam problem z rączką.

4. Rączka dość szybko się porysowała od obrączki.

Ruda

                               

Podsumowując! Na pytanie: a gdybyś miała wybrać raz jeszcze wózek to wzięła byś ten sam? Odpowiadam: TAK. Jedyne co bym zmieniła to kolor hahah A na poważnie. Uważam, że to bardzo fajny, lekki, zwinny wózek, z którym uwielbiałam spacerować. Później jak przerzuciliśmy się na parasolkę (o tym też Wam napiszę, bo to był najgorszy zakup ever), bo Tymek już wyrósł ze Stokke, to codziennie żałowałam, że już go musieliśmy odstawić. Jedyne co mi czasami przeszkadzało, to właśnie ten brak amortyzacji, który jest bardzo ważny, ale na szczęście nie dokuczał nam na tyle, żeby nie można było swobodnie funkcjonować. Na wertepy Stokke nie jeździliśmy 🙂 Jeśli będę miała drugie dziecko to zdecydowanie będzie jeździło w Stokke Xplory (stoi i czeka), ale myślę, że sprawimy sobie jeszcze jeden wózek już taki typowo na cięższe warunki.

Ja też uwielbiam ten wózek i mam do niego wielki sentyment. Pamiętam, jak rozpakowywaliśmy go z Bartkiem, gdy kurier dostarczył nam wielką pakę ze Stokke w środku, a my jeszcze czekaliśmy na Tymcia. Pamiętam jego pierwsze drzemki w tym pięknym, beżowym stokke i nasze długie spacery. Jest to idealny wózek miejski, dla osób, dla których liczy się dobry design i modny wygląd. Ma dużo znakomitych rozwiązań i nade wszystko jest po prostu piękny! Ja miałam to szczęście, że mieszkając na obrzeżach Wrocławia, mam jeszcze drugi wózek (Vibe – Phil&Teds), o którym już pisałam na blogu i który znakomicie uzupełnia się ze Stokke, bo ma wielkie pompowane koła i jest stworzony na wyprawy typu surwiwal. Taki zestaw to dla mnie ideał.

Ruda & Alicja

p.s. Artykuł nie jest sponsorowany.

Artykuł Idealny wózek? pochodzi z serwisu Alicja Janosz Dzieciom.

]]>
322
Ważniejsze niż wyprawka, czyli mądre książki dla młodych rodziców. https://alicjajanoszdzieciom.pl/2017/09/17/wazniejsze-niz-wyprawka-czyli-madre-ksiazki-dla-mlodych-rodzicow/ Sun, 17 Sep 2017 19:28:18 +0000 http://alicjajanoszdzieciom.pl/?p=257 Pamiętam, jak dużo czasu podczas ciąży, zabrało mi czytanie na temat wyprawki i samo jej kompletowanie. Sprawdzałam skład każdego produktu – od płynu do kąpieli, po chusteczki nawilżające. Porównywałam te wszystkie składy i ceny. Czytałam opinie. Zastanawiałam się, które rzeczy są rzeczywiście potrzebne, a które będą zbędne. Oczywiście, życie wszystko zweryfikowało, a z czasem potrafiłam kolejnym...

Artykuł Ważniejsze niż wyprawka, czyli mądre książki dla młodych rodziców. pochodzi z serwisu Alicja Janosz Dzieciom.

]]>
Pamiętam, jak dużo czasu podczas ciąży, zabrało mi czytanie na temat wyprawki i samo jej kompletowanie. Sprawdzałam skład każdego produktu – od płynu do kąpieli, po chusteczki nawilżające. Porównywałam te wszystkie składy i ceny. Czytałam opinie. Zastanawiałam się, które rzeczy są rzeczywiście potrzebne, a które będą zbędne. Oczywiście, życie wszystko zweryfikowało, a z czasem potrafiłam kolejnym koleżankom w ciąży podać pełen zestaw wyprawkowy typu must have, złożony z niedrogich, a rzeczywiście przydatnych produktów, fajnych pod kątem składu i jakości. I do tego na pewno wrócę, ale dziś chcę napisać o czymś, co jest znacznie ważniejsze niż ta cała wyprawka. A mianowicie o wiedzy na temat emocji i komunikacji z dzieckiem (choć powinnam napisać – w rodzinie, lub o wiedzy ogółęm, bo dzieci uczą się kontaktów nie tylko w oparciu o naszą komunikację z nimi samymi, ale również obserwując relacje między innymi).

Całą ciążę czytałam teoretyczne książki, które rysowały mi wspaniały obraz tego, na jakim etapie rozwoju jest moje maleństwo oraz Kaz Cooke „Ciężarówkę przez 9 miesięcy”, która rozbawiała mnie i dodawała otuchy, gdy gorzej się czułam. Przezabawna, przyjemna książka. No ok… ale co z tego? Gdy urodziłam Tymka, byłam przerażona! Mój lęk o to, czy go wykarmię własnym mlekiem lub co zrobię gdy np. zachoruje, paraliżował mnie. Wówczas koleżanka dała mi „Politykę Karmienia Piersią” oraz serię francuskich książeczek o rodzicielstwie bliskości wydawnictwa Mamania: „Poród bez granic”, „Droga mleczna”, „Śpimy z dzieckiem” oraz „Nie płacz, maleństwo”. To był najlepszy prezent jaki mogłam wówczas od kogokolwiek dostać. Mądrości jakie przyjęłam z tych książek, były zgodne z moją intuicją czy też instynktem. Czego zupełnie nie mogłam powiedzieć o bestsellerze pt. „Język Niemowląt”, który uważam za jedną z gorszych książek skierowanych dla młodych rodziców. Tytuły, które wspomniałam wcześniej, mocno wykraczają poza typowe metody wychowawcze, jakie propagowane są od lat, ale otwierają oczy na wiele ważnych kwestii. Pomagają zrozumieć dzieci i ich emocje, potrzeby oraz zachowania – a to właśnie coś, czego jako rodzice musimy się nauczyć. Wszystko to o czym próbuję napisać i do czego Was zachęcam, nazywa się rodzicielstwem bliskości. Nie mylcie go proszę z bezstresowym wychowaniem, bo po pierwsze – coś takiego jak życie czy wychowanie bezstresowe nie istnieje (na każdym kroku, w domu i poza domem dziecko doświadcza każdego dnia przeróżnych emocji, ze stresem włącznie), a po drugie, pojęcie to mam wrażenie, że mylone jest z brakiem wychowania. Dzieci zdecydowanie potrzebują świadomego przewodnictwa osoby dorosłej.

Kluczowym jest wg mnie zdefiniowanie pojęcia „wychowanie”, w które rodzice powinni się angażować. Czym ono jest?
Dla mnie to dawanie dziecku miłości, bezpieczeństwa, zrozumienia i szacunku oraz wspieranie go na drodze jego rozwoju, przy jednoczesnym pokazywaniu swoich własnych granic. To przewodnictwo rodzica, który poważnie traktuje uczucia i potrzeby dziecka oraz własne. Który potrafi coś zanegować nie naruszając integralności dziecka. Który jest świadomy własnych potrzeb, uczuć i emocji, a dzięki temu potrafi rozpoznać i zrozumieć emocje i zachowania dziecka. Który potrafi komunikować się z dzieckiem w sposób świadomy, tak, by w przypadku niezgody na coś, nie obarczać dziecka poczuciem winy i nie przyklejać mu metek, lecz starać się rozumieć, akceptować i wspierać. To obecność w życiu dziecka – i fizyczna i emocjonalna. To autentyczność…

• Dla mnie kimś, kto nazwał to co od bardzo dawna czułam pod skórą, ale czego nie potrafiłam sama nazwać jest Josper Juul – światowej sławy, duński pedagog i psychoterapeuta rodzinny. Propagator idei szacunku i współdziałania rodziców z dziećmi oraz dojrzałego przywództwa dorosłych. Założyciel międzynarodowej organizacji Familylab i autor wielu bestsellerów. Jego książki, które czytałam i które zdecydowanie warte są polecenia, to:
– „NIE z miłości”
– „Twoja Kompetentna Rodzina”
– „Agresja – nowe tabu”
– „Twoje Kompetentne Dziecko” (dopiero czeka na czytanie, ale przyjaciele mówią, że dobra, więc wierząc w nich i Juula, już polecam :))
– „Zamiast Wychowania” (jestem w trakcie jej czytania i uważam, że to powinna być lektura obowiązkowa, rozdawana w szkołach rodzenia lub na porodówkach ;))
– „Być mężem i ojcem” (a to dostał mój mąż i sobie chwali – dobry pomysł na prezent, gdyby ktoś takowego poszukiwał)

• Kolejne autorki, które napisały moją biblię rodzicielstwa – „Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały. Jak słuchać, żeby dzieci do nas mówiły” to Adele Faber i Elaine Mazlish. Napisały też „Jak być rodzicem, jakim zawsze chciałeś być”. To książki zawierające i teorię i praktykę, bo autorki pokazują konkretne, powtarzalne w większości rodzin przykłady konfliktów. Wspaniałe jest to, że pokazują możliwości rozwiązywania typowych problemów w sposób nienaruszający godności dziecka, a służący budowaniu solnych, prawdziwie bliskich relacji między dziećmi i opiekunami. Druga z tych książek to skondensowany, bardzo praktyczny poradnik. Jakby wiedza w pigułce, czy też ściąga dla tych, którym nie chce się czytać pierwszej 😉

• Na koniec polska psycholog dziecięca, prekursorka promocji rodzicielstwa bliskości – Agnieszka Stein.
– „Dziecko z bliska” – wspaniała książka, która również traktuje o rodzicielstwie opartym na szacunku. Obala mity dotyczące wychowywania dzieci, bazując na wieloletnich badaniach i obserwacjach psychologów, socjologów i kulturoznawców.
– „Akcja Adaptacja” to natomiast książka, która przyda się wszystkim rodzicom dzieci, mających pójść do żłobka i przedszkola.

My właśnie przechodzimy adaptację, bo Tymek zmienił przedszkole i dołączył do Wolnej Szkoły w Domaszczynie. Wspaniałe jest to, że dyrektorką tego przedszkola jest mama trojga dzieci, która jest fanką książki „Akcja Adaptacja” 🙂 Do tej pory nie spotkałam nikogo, kto tworzyłby miejsce tak przyjazne dzieciom. Jestem pod wielkim wrażeniem osób, które tam pracują i dzieci… Opowiem Wam o tym, bo to zdecydowanie temat wart opowiedzenia, ale to już kiedy indziej…

Teraz szukajcie książek online i dzielcie się Waszymi opiniami na naszym mamuniowym FB 🙂

Alicja

 

p.s. Artykuł nie jest sponsorowany, to moja subiektywna opinia.

 

Artykuł Ważniejsze niż wyprawka, czyli mądre książki dla młodych rodziców. pochodzi z serwisu Alicja Janosz Dzieciom.

]]>
257