Artykuł Kupować zabawki z atestami, czy odkrywać realny świat? pochodzi z serwisu Alicja Janosz Dzieciom.
]]>
Wniosek nr 1: Najlepsze zabawki to te, które tworzymy sami.
Pamiętam pierwsze lalki Barbie jakie trzymałam w dłoniach, przywiezione przez dziadka z Niemiec. Miały bujne, długie włosy, o jakich wtedy (i przez kolejnych 25 lat swojego życia ;)) marzyłam. Te lalki, a dokładnie jedna moja i jedna mojej siostry, długo pozostawały dla mnie zabawkami nr 1. Ale ileż mogłam je przebierać w sukienki z serwetek, które podkradałam mamie z komody z obrusami Gdy zobaczyłam u mojej kuzynki różowy, dwupiętrowy domek dla lalek, stał się on moim kolejnym, wielkim marzeniem z dzieciństwa. Zresztą już gdzieś na blogu o tym wspominałam Ponieważ nigdy takiego domku Barbie nie dostałam, postanowiłam sama stworzyć miniaturowy apartament. Ileż bym dała za jedno zdjęcie tego domku, którego obraz wciąż mam w pamięci! Ale wiecie do czego zmierzam? Do tego, że samodzielne tworzenie wymarzonej posesji dla moich lalek jest jednym z ulubionych wspomnień z mojego dzieciństwa. Gdybym taki plastikowy domek dostała, być może nigdy nie odkręciłby się zaworek, uwalniający strumień kreatywności, z którego wciąż czerpię i czerpię Nie od dziś wiadomo, że dzieci są najlepszymi naukowcami i twórcami na świecie. Ich ogromna i niesprowadzona jeszcze do żadnych ram wyobraźnia, determinacja i umiejętność tworzenia rozwiązań, na które dorosłym ciężko wpaść – to coś fantastycznego!
Wniosek nr 2: Wokół nas jest mnóstwo inspirujących rzeczy! Nie poddawajmy się konsumpcjonizmowi.
Pracując z dziećmi w Wolnej Szkole czy obserwując dzieciaki z mojego osiedla, widzę też, jak wspaniałe zastosowanie przeróżnym przedmiotom potrafią nadawać. Jak miotła zaczyna latać szybciej niż samolot. Jak kamienie układają się w skomplikowane wzory. Jak kartony stają się garażami czy budą dla psa. Jak pościel i dwa krzesła przekształcają się w najlepszy dom na świecie. Garnki – w zestaw perkusyjny, a fotel – w bazę, do której prowadzi tor z butów. Piaskownica wcale nie ma w sobie tylko piasku i kilku plastikowych zabawek. Oj nie! Jest magicznym laboratorium, nadającym się do najbardziej wyszukanych eksperymentów. A ogród i kuchnia? W nich najwięcej potencjału… Zwłaszcza, gdy razem gotujemy, ale nie tylko Wierzcie mi, że warto pozwalać dzieciom tworzyć i bawić się rzeczami, które nie mają atestu i nie są z plastiku. Oczywiście, nie myślę teraz o nożach czy siekierach, ale to chyba wiecie Przecież my w ich wieku też się tak bawiliśmy!
Ok, zawsze pozostaje ta kwestia bezpieczeństwa. Pewnie dyskusyjna, bo dla jednej osoby bieganie po trawniku bosymi stopami będzie naturalne i piękne i zaraz pomyśli o korzyściach sensorycznych, a dla drugiej to nie do pomyślenia, ze względu na kleszcze, które mogą być w trawie itp. Nasze wyobrażenie o niewidzialnej granicy bezpieczeństwa jest różne… Ale warto konfrontować się z innymi rodzicami i zobaczyć na ich tle, gdzie nasza „granica”.
Ostatnio wyjmowaliśmy z dłoni Tymka drzazgę. Gdyby bawił się zabawką z atestem, drzazgi by nie było – pomyślałam. Ale cała sobą czuję, że trzymanie dziecka pod kloszem atestów, w plastikowej, sztucznie stworzonej rzeczywistości, to nie najlepsza droga. Zresztą i tak nie unikniemy tego typu „przygód”, niestety. Wierzę, że po pierwsze – rozsądek i przezorność, ale bez przesady. Bądźmy realistami.
Wniosek nr 3: Dla małych dzieci cena nie ma znaczenia. Materializm ich nie dotyczy. Maluch nie kalkuluje i nie ocenia poprzez pryzmat pieniężnej wartości zabawek. Nieraz widziałam, jak małe dzieci, na czele z moim synkiem, wybierają do zabawy opakowanie zamiast „cennej” zawartości. Bo przecież papiery, wstążki i kartony są turbo interesujące Ciekawa jestem jak długo dzieci są w stanie bawić się większością zabawek. Nie mówię o tych ulubionych, które każdy ma. Ale o większości, którymi nasze pociechy mają zawalone pokoje, a których zniknięcia pewnie by nawet nie zauważyły zbyt szybko. A co ze starszymi? Tymi, które poznają wartość pieniądza, albo umieją już rozpoznać na półce sklepowej produkt, jaki widziały w telewizji?
Nie jestem za tym, żeby nie kupować dziecku zabawek, ale za tym, aby nie zawalać ich świata zbyt dużą ich ilością – powiedziała Ala po posprzątaniu pokoju Tymka… Haha. Ale tak na poważnie, fajnie dawać maluchom możliwość wykorzystywania wszystkiego co dookoła nich. Malowanie farbami przy użyciu szyszek, kamieni i gałązek? Czemu nie! Wspólne sprzątanie, gotowanie i sadzenie roślin? Tak! Przebieranie się w ciuchy mamy i taty? Oczywiście!
Wniosek nr 3: Najlepszy prezent jaki możesz dać swojemu dziecku, to zawsze będzie Twój czas, Twoja uważność i Twoje zaangażowanie. Tego chyba nie trzeba argumentować… Sama pamiętam, że najlepszym czasem gdy byłam dzieckiem, były rodzinne wakacje. Bo wtedy rodzice po prostu byli. Wtedy razem odkrywaliśmy świat, rozmawialiśmy i bawiliśmy się. Chciałabym, żeby Tymek miał takie wakacje przez cały rok!
Alicja
Artykuł Kupować zabawki z atestami, czy odkrywać realny świat? pochodzi z serwisu Alicja Janosz Dzieciom.
]]>